Nie dał nam tajskiej wizy w Manili. Dokładniej, zadawali tak wiele dokumentów, które stały się jasne: a tutaj stało się poważniejsze z emisją wizy turystycznych. Jeśli w zeszłym roku musisz otrzymać bilet powrotny z Tajlandii w ubiegłym roku, a następnie poprosiliśmy o wyciąg z konta bankowego (i z jakiegoś powodu z Thai Bank) i certyfikat z miejsca pracy. Wyjaśnienia, że osobiście robię w tej chwili dziecko i nie pracuję nigdzie, nikogo tu nie inspirowałem: nie ma odniesienia - nie ma wizy.
Usunęliśmy bungalow w prawo na brzegu morza: ten rodzaj został złamany z naszej werandy.
Więc dzień po przyjeździe, pożegnając się po pożegnaniu Manili, pozostawiony na wyspy. Wybrał najbliżej Filipin Capital - Mindoro. Znajduje się tylko 150 kilometrów, a nie można dotrzeć tam samolotem, ale na lądzie i wodzie: Około kilku godzin w samochodzie i półtorej godziny - na promie. Ten moment był dla nas najbardziej decydujący - jakoś naprawdę nie ufam małym samolotom zakazanym między wyspami.
Czasami wydawało mi się, że nie byliśmy w Azji Południowo-Wschodniej, ale gdzieś w Ameryce Łacińskiej ...
Chociaż Mindoro jest jednym z największych z siedmiu tysięcy wysp Filipińskich, z jakiegoś powodu turystów (zwłaszcza rosyjskojęzycznych) nie są szczególnie popularne. Każdy chce iść do Boracay lub Palawan. Jednym z naszych przyjaciół, który mieszka na Borace od ponad roku, nawet nie słyszał o istnieniu Mindoro.
... lub w Hiszpanii.
To, przyznała, była niepodważalna zaletą wyspy. Ze względu na niską popularność, Mindoro nie straszy tłumów turystów, mieszkania można znaleźć tuż nad brzegiem morza, a ceny są zauważalnie niższe niż na innych wyspach Filipino.
Tutaj, na Mindoro spędziliśmy cały tydzień. Rano kąpany w morzu, po południu, leżąc na werandzie, oglądali innych, a wieczorem zostali wybrani na obiad w najbliższych miastach - Puerto Gite lub Sabang. Pełne relaksuje i nie ma pracy: Ze względu na przerażający Internet (dokładniej, jego niemal całkowity nieobecność) został przerwany na świecie, teksty leżały, ale osobiście spałem na pół roku temu!
Na wyspie przeprowadziliśmy się do lokalnych egzotycznych minibusów, które nazywają się "Jeepney".
Wyjechaliśmy z Filipin, spoczywaliśmy, spokojnie, ze wspaniałym nastroju i jednomyślną decyzją: ten kraj do życia, nawet tymczasowy, nie spełnia nas silnie ...
Nieprzerwany ...
Przeczytaj tutaj poprzednią historię Olgi i gdzie wszystko się zaczyna - tutaj.